Witajcie!
Dzisiaj chciałabym poruszyć temat modowy, dotyczący kupowania ubrań w secondhandzie, tzw. "lumpeksie", "szmatach", "ciuchlandzie" itp. W moim mieście tego typu sklepy są bardzo popularne i łatwo można poznać kiedy jest dostawa nowych ubrań, bo w ten dzień przed sklepem ustawia się spora grupa ludzi. A jak nadchodzi godzina otwarcia to dzieją się dantejskie sceny i kobitki wręcz biją się o szmatki. Jak ktoś się interesuje sportami walki, to powinien się przejść wtedy do SH i na pewno odkryłby nowy styl kung-fu.
Spotkałam się z bardzo skrajnymi podejściami na temat ubrań z drugiej ręki. Jedni twierdzą, że kupowanie w SH wyznacznik biedy, jeżeli nie stać kogoś na nowe ubrania to już jest ubogi, nie umie gospodarować pieniędzmi, w ogóle wstyd i obciach. Fakt ze około 10-15 lat wstecz jakość ubrań w SH nie była jakoś powalająca i nie ukrywajmy środki odkażające perfumami nie pachniały, a ubrania były wymieszane w dużych boksach, a cena była podawana na kilogram. Jednak jak w każdej dziedzinie możemy i tutaj zauważyć znaczący postęp. Sklepy używają mniej drażniących środków, boksy zastąpiono wieszakami, ubrania są rozwieszane i wyceniane za sztukę. Ba! Teraz powstają SH/komisy z ubraniami ekskluzywnymi, tylko znane marki i wszystkie ubrania ładnie uprane, uprasowane i na wieszaczkach, jak człowiek wchodzi to myśli, że znalazł właśnie drogi butik.
Natomiast drugiej strony są osoby twierdzące, że w SH można ubrać się od stóp do głów i do tego w niskiej cenie. Jednak wiele z nich nie zwraca uwagi na stan kupowanych rzeczy.Jak wiadomo jakość ubrać w takich przybytkach jest bardzo różna, są nowe sztuki z metkami, a są też ubrania z plamami, czy dziurkami i należy bardzo umiejętnie szukać. Kolejna kwestia rozmiary, miks dowolny od XS-XXL i jeszcze większej ilości X przed L. Jednak to im nie przeszkadza i biorą jak leci wszystko, bo jak nie kupić pierdyliarda rzeczy, przecież to tylko złotówka za sztukę! Jednak trzeba troszkę przystopować, wziąć pod uwagę jakość przydatność danego ubrania.
![]() |
Źródło |
Nie będę ukrywać, że sama kupuję ubrania w SH (wiadomo bieliznę osobistą kupuję nową, żeby nikt nie miał wątpliwości). Jednak moje podejście na przestrzeni lat się diametralnie zmieniło. Jako nastolatka buntowałam się przed takimi zakupami i wręcz nienawidziłam tego. Uważałam, że kupowanie tam ubrań to obciach i bardzo starałam się, aby moje ubrania były nowe i do tego z metkami znanych sieciówek. Wiadomo zależało mi wtedy bardzo na akceptacji i podziwie rówieśników. O jaka ja byłam naiwna i głupiutka!
Dopiero z czasem sama zobaczyłam, że w SH można znaleźć prawdziwe perełki to czasami nowe, z metkami! Akurat w moim mieście buszując w SH można natknąć się na wiele marek angielskich typu: Pimark, Atmosphere, Marks&Spencer i wiele innych. Bardzo często ubrania trafiają jako nówki sztuki razem z metkami, a cena bardzo kusząca, gdyż za cenę sieciówkowych spodni wątpliwej jakości, przy udanych łowach można mieć całą siatkę modnych ubrań. Jednak nie jest tak, ze kupuję tylko w "lumpeksie", po prostu doszłam już do takiego punktu w moim życiu, że kupuje to co mi się podoba. Podoba mi się coś z sieciówki, to kupuję; gdy w "lupeksie" znalazłam cudną rzecz, to biorę i kupuję. Jednak staram się, aby w danej rzeczy dobrze się czuć, a sam ciuszek był wyjątkowy, oryginalny, a dalej "mój". Moim dodatkowym plusem jest to, że mam w domu krawca, który potrafi umiejętnie dopasować ubrania, wiec jak tylko coś nie do końca leży tak jak chce, to nie mam problemu z przeróbką. Z resztą sama nawet ostatnio myślę nad nauczeniem się szycia.
Czy mogę się wpasować w slow fashion? Chyba jeszcze nie do końca, moja waga ciała troszkę skacze i mam sporo ubrań za małych lub za dużych, więc nie mogę do końca uporządkować szafy. Jednak bardzo przychylam się do idei kupowania z głową, panowania zakupów i organizacji szafy. Dodatkowo zwracam tez uwagę na jakoś ubrań oraz to jak się czuję w danej rzeczy, jak i na uniwersalność kroju. Poniżej chciałabym zaprezentować Wam kilka moich lumpkowych zdobyczy i pokazać, że w SH mogą kryć się modowe cuda. :)
1. Sukienka w kwiatki, Urban Stitch 2.Czarno-białe kimono z frędzlami, firma Boohoo. 3. Spódniczka w kwiaty od Atmosphere. 4. Bordowa sukienka z New Look. 5. Niebieska bokserka z warkoczami, New Look. 6. Mała czarna z New Look'a. 7. Koszula w kratę marki GAP. 8. Grafitowa koszulka z kwiatami marki Forever 21.
Jak sami widzicie w second handzie można ładnie się obkupić, rzeczy bardzo dobrej jakości, a po bardzo przystępnych cenach. A do tego mamy pewność, że później na ulicy nie spotkamy osoby ubranej tak jak my. Ponad to koleżanki będą się często dopytywać skąd macie ciekawe i oryginalne ubrania.
A Wy co sądzicie o takiego typu sklepach, kupujecie w SH czy jednak wolicie normalne sklepy/ sieciówki?
Ja wolę zakupy w sieciówkach lub na allegro :)
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę miałam fazę na oglądanie ubrań na allegro, jednak jestem niewymiarowym człowiekiem i jakoś zniechęca mnie widmo, niedopasowania ubrań, odsyłania, reklamacji itp.
UsuńBardzo ciekawy post :)
OdpowiedzUsuńKiedyś dużo chodziłam do SH, jednak teraz w mojej okolicy ciężko coś znaleźć w dobrym stanie, a ceny są po prostu zaporowe. Dodatkowo w jednym z lepszych SH w dzień dostawy jest kolejka do wejścia - bez przesady nie będę walczyć o jakiś ciuch. :)
OdpowiedzUsuńDołączam do obserwatorów i zapraszam do siebie :)
www.ewkabloguje.blogspot.com
Ja jakoś nie mam szczęścia do sh. Fakt, kilka fajnych rzeczy znalazłam, ale nie jakoś szczególnie dużo :)
OdpowiedzUsuńJa w ogóle ciuchów nie kupuję :D Nienawidzę zakupów.. Normalnie robię się chora jak se pomyślę, że musze iść kupić jakiegoś ciucha.. Bo na mnie ciężko cokolwiek znaleźć.. za chuda jestem :P Nic mi nie pasuje.. przebierać się nie lubie... a i gust mam ciężki :D Także nie chodzę w ogóle ani do sklepów ani do SH, może raz do roku kupię jakiegoś ciucha ... święto.. :D
OdpowiedzUsuń