Tegoroczne lato nie odpuszcza i możemy czuć się jak mieszkańcy tropików. Ale do rzeczy :)
W polskiej blogosferze królują kosmetyki od naszych zachodnich sąsiadów; nie ma chyba nikogo kto nie słyszał o kosmetykach Balea, Alverde czy P2. Jednak niestety w naszym kraju nie ma drogerii DM i dostęp do nich mamy tylko przez sklepy internetowe lub przez podróże i zakupy zagranicą.
Przeglądając blogi co chwila trafiałam na recenzje niemieckich kosmetyków i niestety przepadłam. Też chciałam spróbować :D Myślałam nawet nad zakupami na stronie jakiegoś sklepu lub portalu akcyjnego, jednak postanowiłam się wstrzymać i oto moja cierpliwość opłaciła się.
I tak będąc w połowie lipca na wyjeździe udało mi się zrobić zakupy w niemieckiej drogerii DM oraz Rossmann.
Oto moje zdobycze:
- Balea, Nawilżająca odżywka Mango + Aloe Vera - piękny zapach, owocowy, typowo letni, osobiście jestem zakochana od pierwszego powąchania, oby działanie było takie same.
- Balea, Bodylotion Malina & Trawa cytrynowa -jakoś nie przepadam za balsamami do ciała, jednak ten zapach, cudo :) Balsamu użyłam około 3 razy, jak na razie mogę powiedzieć, że bardzo szybko się wchłania, nie pozostawia klejącej się warstwy i długo pachnie.
- Alverde, Żel pod prysznic z edycji limitowanej Stadtgeflüster ("Szepty miasta") - cudowny zapach, dla mnie pachnie cytrynowymi ciasteczkami i herbatą Earl Grey ♥
- Balea, Szampon Oil Repair - kolejny blogowy hit, po pierwszym użyciu włosy były bardzo nawilżone, sypkie i sprężyste. Zero obciążenia, a kosmyki ładnie dociążone. Oby taki efekt utrzymał się przy dłuższym stosowaniu.
- Balea, Peeling pod prysznic z edycji limitowanej o zapachu mandarynki i pomarańczy - cudowny, energetyczny zapach, przy tych temperaturach jest idealny.
- Sante, Szampon do włosów zniszczonych pomarańcza i kokos - kupiony w niemieckim Rossmannie, na razie czeka na swoją kolej, zapach bardziej cytrusowy niż kokosowy.
- Balea, Mydło do rąk z limitowanej edycji Süßer Flirt o zapachu pigwy i dzikiej róży - mydełko świetnie się pieni, nie wysusza rąk i ładnie pachnie.
- Ebelin, jajko do make-up'u - kolejny blogowy hit, uważany za odpowiednik sławnego i drogiego Beauty Blender'a. Ostatnio mam problemy z trzymaniem się podkładu, jednak może uda mi się okiełznać chwilową niedyspozycję. Na razie testuję pędzel do podkładu z Hakuro, ale na różowe jajko też przyjdzie kolej.
- Sante, Brzozowa odżywka do włosów osłabionych - również zakupiona w Rossmannie, jeszcze jej nie używałam, też czeka na swoją kolej. Kupiłam ja ze względu na olej z orzeszków ziemnych w składnie, dodatkowo ma piękny ziołowy zapach.
I oto są moje zakupu z Zachodu, marka Balea zdecydowanie zdominowała moje zakupy. Mam jednak nadzieję, że uda mi się przy najbliższej okazji zrobić jeszcze zakupy w drogerii DM, może tym razem skusze się na coś z kolorówki. A Wy co polecacie z drogerii DM?
Pozdrawiam
Uwielbiam zakupy w dm-ie :-) Polecam krem do stóp z mocznikiem z Balei, kamuflaż Alverde, żele z Balei i mleczko do włosów bez spłukiwania z mango i aloesem :-)
OdpowiedzUsuńPozazdrościć zakupów w Dm-ie ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszcze! Chcialabym sprobowac cos z Balea :)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę!
OdpowiedzUsuńMam ochotę zakupić pianki do golenia, bo czytałam o nich wiele zachwytów
OdpowiedzUsuńuwielbiam kosmetyki Balea i ich kompozycje zapachowe:)
OdpowiedzUsuń