wtorek, 2 września 2014

Gdzie ten matujący efekt?! O przygodzie z matującym kremem do twarzy z SPF 50+ z Ziaja Med


Witajcie, dzisiaj chciałabym chciałabym poruszyć temat filtrów i ochrony przeciwsłonecznej oraz wyrazić moją opinię o jednym matującym (?) kremie z filtrem.

 Słońce ma ważny wpływ na funkcjonowanie całego naszego organizmu. Wpływa na nasze samopoczucie - nie wiem jak Wy, ale ja często w pochmurne i deszczowe dni czuje się gorzej, a jak tylko odrobinę się rozpogodzi już poprawia mi się humor. Promienie słoneczne umożliwiają też syntezę witaminy D oraz pobudzają nasze ciało do wydzielania wielu hormonów. Jednak nadmierna ekspozycja może wywołać bardzo niekorzystne skutki, nie chodzi mi tylko o takie natychmiastowe jak poparzenie słoneczne. A gównie mam na myśli skutki, które pojawiają się dopiero po jakimś czasie - fotostarzenie, złośliwe zmiany barwnikowe itp.
To tyle takim króciutkim i bardzo ogólnikowym wstępem, zachęcam Was do głębszego zapoznania się z tematem wpływu promieniowania słonecznego oraz ochrony przed nim. W internecie można znaleźć mnóstwo artykułów na ten temat.

Ale do rzeczy, bo mam mówić o matującym kremie do twarzy z SPF 50+ marki Ziaja Med.



 Po wizycie u mojego dermatologa, skonsultowaniu moich przebarwień i dodatkowym ostrzeżeniu mnie przed szkodliwym wpływem promieni słonecznych na moją cerę, udałam się na poszukiwania odpowiedniego kremu z filtrem.
Wiadomo na samym wstępie moje poszukiwania zaczęły się od poszukiwań wirtualnych, a później trafiłam do apteki. I tak oto zdecydowałam się na bohatera dzisiejszego postu.



Opis producenta:

" PROBLEM: 
skóra łatwo ulegająca poparzeniom słonecznym oraz reakcjom fotouczulającym , ze zmianami barwnikowymi. 

WSKAZANIA:
skóra tłusta, mieszana, skłonna do trądziku, z przebarwieniami. Polecany przy leczeniu dermatologicznym oraz po zabiegach medycyny estetycznej. do stosowania przy ekstremalnym nasłonecznieniu, również dla osób aktywnie uprawiających sport.

EFEKT MED
- zapewnia bardzo wysoką ochronę przed promieniowaniem UVA iUVB.
- zapobiega podrażnieniom słonecznym.
- chroni naskórkowe zmiany barwnikowe - znamiona i pieprzyki.
- zabezpiecza skore przed powstaniem przebarwień. 
- neutralizuje wolne rodniki odpowiedzialne za fotostarzenie. 
- skutecznie absorbuje nadmiar sebum.
- pozostawia na skórze niewidzialną warstwę matującą. "  



A teraz moje wrażenia:
 Za ok. 18 zł dostajemy 50 ml produktu w poręcznej tubce, która zapakowana jest w kartonik. Całość opakowania jest zachowana w minimalistycznej i przejrzystej stylistyce. Po wyciśnięciu porcji produktu, naszym oczom ukazuje się gęsty krem o żółtawym zabarwieniu i delikatnym zapachu. Aplikacja kremu jest łatwa, bez problemu się rozprowadza na twarzy. Jednak niestety krem nie wchłania się do matu i pozostawia lepką warstwę na twarzy, którą musimy dość mocno zmatowić, a to zadanie do łatwych nie należy.

 Ale nie zrażona tym postanowiłam mu dać szanse, po wyjściu i 10 minutowym spacerze na przystanek autobusowy moja twarz z tym kremem była mokra i bardzo się świeciła.  Nie poddałam się i postanowiłam dać mu jeszcze jedną szanse, tym razem stosując do pod makijaż. Użyłam minimalnej ilości tego kremu, następnie użyłam podkładu Bourjois 123 Perfect Foundation i mocno zmatowiłam pudrem. Niestety efekty był podobny i szybko cały podkład spłynął mi z twarzy.

Kolejne podejście dałam mu podczas wyjazdu nad wodę i tam solo sprawdził się idealnie. Do plażowania nadaje się idealnie, pod makijaż raczej nie. Mam mieszane uczucia co do niego, postaram się go zużyć. Może w chłodniejszych miesiącach moja skóra się do niego przekona. A ja dalej szukam idealnego kremu z filtrem. Możecie mi coś polecić lub powiedzieć czego unikać? Bardzo proszę o propozycje :)


PODPIS

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

I mnie dopadł szał na niemieckie kosmetyki - zakupy w DM.

Witaj!
Tegoroczne lato nie odpuszcza i możemy czuć się jak mieszkańcy tropików. Ale do rzeczy :)

W polskiej blogosferze królują kosmetyki od naszych zachodnich sąsiadów; nie ma chyba nikogo kto nie słyszał o kosmetykach Balea, Alverde czy P2. Jednak niestety w naszym kraju nie ma drogerii DM i dostęp do nich mamy tylko przez sklepy internetowe lub przez podróże i zakupy zagranicą.
Przeglądając blogi co chwila trafiałam na recenzje niemieckich kosmetyków i niestety przepadłam. Też chciałam spróbować :D Myślałam nawet nad zakupami na stronie jakiegoś sklepu lub portalu akcyjnego, jednak postanowiłam się wstrzymać i  oto moja cierpliwość opłaciła się.
I tak będąc w połowie lipca na wyjeździe udało mi się zrobić zakupy w niemieckiej drogerii DM oraz Rossmann.

Oto moje zdobycze:














- Balea, Nawilżająca odżywka Mango + Aloe Vera - piękny zapach, owocowy, typowo letni, osobiście jestem zakochana od pierwszego powąchania, oby działanie było takie same.

- Balea, Bodylotion Malina & Trawa cytrynowa -jakoś nie przepadam za balsamami do ciała, jednak ten zapach, cudo :) Balsamu użyłam około 3 razy, jak na razie mogę powiedzieć, że bardzo szybko się wchłania, nie pozostawia klejącej się warstwy i długo pachnie.

- Alverde, Żel pod prysznic z edycji limitowanej Stadtgeflüster ("Szepty miasta") - cudowny zapach, dla mnie pachnie cytrynowymi ciasteczkami i herbatą Earl Grey ♥

- Balea, Szampon Oil Repair - kolejny blogowy hit, po pierwszym użyciu włosy były bardzo nawilżone, sypkie i sprężyste. Zero obciążenia, a kosmyki ładnie dociążone. Oby taki efekt utrzymał się przy dłuższym stosowaniu.

- Balea, Peeling pod prysznic z edycji limitowanej o zapachu mandarynki i pomarańczy - cudowny, energetyczny zapach, przy tych temperaturach jest idealny.

- Sante, Szampon do włosów zniszczonych pomarańcza i kokos - kupiony w niemieckim Rossmannie, na razie czeka na swoją kolej, zapach bardziej cytrusowy niż kokosowy. 

- Balea, Mydło do rąk z limitowanej edycji Süßer Flirt o zapachu pigwy i dzikiej róży - mydełko świetnie się pieni, nie wysusza rąk i ładnie pachnie.

- Ebelin, jajko do make-up'u -  kolejny blogowy hit, uważany za odpowiednik sławnego i drogiego Beauty Blender'a. Ostatnio mam problemy z trzymaniem się podkładu, jednak może uda mi się okiełznać chwilową niedyspozycję. Na razie testuję pędzel do podkładu z Hakuro, ale na różowe jajko też przyjdzie kolej. 

- Sante, Brzozowa odżywka do włosów osłabionych - również zakupiona w Rossmannie, jeszcze jej nie używałam, też czeka na swoją kolej. Kupiłam ja ze względu na olej z orzeszków ziemnych w składnie, dodatkowo ma piękny ziołowy zapach.   

I oto są moje zakupu z Zachodu, marka Balea zdecydowanie zdominowała moje zakupy. Mam jednak nadzieję, że uda mi się przy najbliższej okazji zrobić jeszcze zakupy w drogerii DM, może tym razem skusze się na coś z kolorówki. A Wy co polecacie z drogerii DM?

Pozdrawiam 


PODPIS



niedziela, 3 sierpnia 2014

Raz, dwa, trzy! Próba mikrofonu :)

Witaj drogi Czytelniku!
Może na wstępnie coś o mnie. Jestem Karolina, mam 23 lata i obecnie studiuję w moim rodzinnym mieście Rzeszowie. Interesuję się wieloma rzeczami, które nie tylko są związane z moimi studiami. A są to m. in.: muzyka, film sport, moda, uroda. Troszkę to bardzo ogólnikowo, ale właśnie o tych moich zainteresowaniach mam zamiar prowadzić wpisy na tym blogu; więc wszystko się wyklaruje w swoim czasie.

Jak wiadomo w sieci jest pełno różnych bogów o modzie, kosmetykach, tzw. "lajfstajlu". Jednak chciałabym w końcu podzielić się też swoimi opiniami, spostrzeżeniami oraz pomysłami, nie tylko w tych dziedzinach, a być może uda mi się rozwinąć i zaciekawić Cię moimi wpisami.